sobota, 24 lutego 2018

KorpoMag cz. 1; Prelog



Zaczynamy opowieść o pardawnym magu, który przybył z samego końca kosmosu po to aby zatrudnić się na najniższym stanowisku w typowej korporacji w stolicy. Czy coś. Także ten, magicznie zapraszam na KORPOMAGA!

PRELOG 
Ziemia, kilka dni po jej stworzeniu. 

Eden. 

                   Kolejny dzień na nowopowstałej planecie. Adam i Ewa jak zwykle po tym, gdy się najedli napoili, spoglądali tępo w chmury i trawę. Znali mowę, ale nie mieli o czym gadać. Eden był nuwka funka, więc nie było w nim żadnych słodkich, młodych zwierząt- tylko same w wieku reprodukcyjnym, podobnie jak rośliny ludzie i kamienie znajdujące się w raju. Nie było więc się jak nimi bawić. Innych rozrywek też jeszcze nie było, wliczając to najbardziej popularne w dziejach świata: kawały, gry zespołowe, muzykę i porno. Z drugiej zaś strony, nie było też tam żadnych obowiązków, z trzeciej zaś wyzwań. Jeśli dodamy to wszystko do siebie to wychodziło, że w Edenie można było tylko chodzić w kółko. Czasami w prawo, czasami w lewo. Raz razem, raz osobno. Chodzić, no i oczywiście jeść jedzenie-przyrządzone bez dodatku soli, pieprzu czy nawet (o zgrozo) piwa. Podawane na zimno i surowo, bo ognia tam też nie mieli, ale jako że Adam nie znał pojęć takich jak "mielenie ziarna" czy "grzebanie w ziemi" a Ewa nie widziała nigdzie w okolicy supermarketu, nasza mocno aranżowana para musiała posilać się wyłącznie owocami- i to tylko tymi, które można spożywać bez żadnego rozłupywania skorupy czy obierania z grubej skórki. No bo mięsa bez noża się przecież nie pozyska.  
Bez rozrywki, bez dobrego jedzenia, bez możliwości kopulowania (oni nie wiedzą że mają coś poniżej szyi!). Ich życie musiało byś prawdziwą udręką.  

Jednak tego dnia, na nowopowstałej placencie, stało się coś więcej niż nudne, monotonne, nieciekawe nic. 

Czas nie do końca określony (tak między 14-tą a 16-tą dnia 06.A.A1)*, plaża nad jakimś ciepłym morzem.

W wyżej wymienionym miejscu, o wyżej wymienionym czasie, pojawił się magiczny portal, prowadzący bezpośrednio aż na drugi koniec kosmosu. Po chwili, wyszły z niego krokiem wolnym i dumnym trzy magiczne postacie....  

-No Panowie, kolejna nowa planetka! -powiedział Prawie Najwyższy Rangą Mag Marcin. 
-W końcu jakaś zmiana! Już się nie mogę doczekać, aż pójdziemy w góry! - dodał Naj-Najwyższy Rangą Mag Marcin. 
-Zaraz...? Jakie góry! Przecież od razu stawiamy parawan, rozkładamy ręczniczki, zrzucamy te magiczne szaty i biegiem do morza! Prawda, Raczej Najniższy Rangą Magu Marcinie...? 
-Nie wiem. -odparł nieśmiało, gdyż był najmłodszy. 
-Miały być góry!  
-Góry srury! Morze jest tuż pod nosem! W góry pójdziemy jutro.
-O nie... Na XBrZ-zie mówiłeś to samo! Jutro, jutro i co? I furto! Planeta się zdestabilizowała i wybuchła, a gór nie widziałem nawet z daleka! 
-Racja. W takim razie proponuję kompromis- pójdziemy nad jezioro. 
-Co to za kompromis!? Jezioro niczym nie różni się od morza! 
-No jak nie? Różnic jest z milion! Jezioro nie smakuje jak szczyny, i ten... I nie ma fal. Same wady... -podsumował ze smutkiem. -Nawet nie ma co tracić czasu na jezioro...  -Czyli jednak góry! -przerwał z radością NNRM Marcin. 
-Nie no gdzie. Góry też nie mają fal i posmaku szczyn. Zostajemy tutaj! 
-Po moim trupie! 
-Tak?  
-Tak! 
-A więc walczmy! Ten który się podda lub zginie, nie będzie mógł zdecydować gdzie spędźmy kolejne, trwające tyle co istnienie tej planety, wakacje! -wysnuł z radością pewny siebie PNRM Marcin. -Zgoda...! 

Stojący obojętnie z boku RNRM mag Marcin nie wtrącał się w rozmowę. Miał już dość tych trwających od początku wszechświata kłótni. Zresztą i tak nie obchodziło go który z jego braci wygra, gdyż dla niego nie liczyło się miejsce pobytu, tylko pogoda. Jak jest ciepło i świeci przyjemne słońce, to może siedzieć nawet w polu. Słysząc jednak że jego bracia szykują kolejny pojedynek magów, RNRM Marcin odszedł daleko na bok. Stanął po kostki w ciepłym morzu o posmaku szczyn spojrzał w taflę wody. Chciał zobaczyć jak wygląda na planecie, na którą właśnie przybył, gdyż na każdej wyglądał inaczej (było to zależne od jej atmosfery).  

Niska, błękitna, spiczasta tiara, niebieska szata- wszystko to pokryte złotymi gwiazdkami. Długa biała broda, zmęczone szare oczy. Wyglądał tak, jak zawsze. I tak jak jego bracia (różnili się oni tylko długością tiary, brody oraz ilością gwiazdek na ubiorze).  

A kim w ogóle byli owi bracia? No magami. Ale to nie wszystko- byli oni bowiem potężnymi Magami WakacyjnymiNarodzili się wraz z wszechświatem po to, aby zachować równowagę w jego strukturze. Będąc cały czas na wakacjach umożliwiają innym mieszkańcom kosmosu pracowanie niemal bez przerwy, gdyż nie każda planeta posiada coś tak wspaniałego jak weekend czy święta. To dzięki nim w ogólnym rozrachunku całościowym ilość dni wolnych od pracy do pracujących we wszystkich galaktykach wynosiła 1:1 (im, oraz bezrobotnym i urzędnikom najwyższego szczebla). 

A teraz długo oczekiwana walka NNRM kontra PNRM: 

-AA-BD-AC! -wykrzyczał NNRM Marcinw stronę PNRM Marcinpoleciał olbrzymi czar. Ten jednak odskoczył i bezzwłocznie odpowiedział innym zaklęciem. 
-DC-BD-CC! -ten czar również był olbrzymi. 
-AA-AA-AD! -ten zaś był ochroną, która ochroniła NNRM Marcina przed magią jego młodszego brata. 

Hola! Pewnie dziwi was, czemu formułki zaklęć są jakieś takie dziwne. Otóż tak one wyglądają naprawdę. To nie żadne zdania czy słowa z obcego, magicznego języka, tylko odpowiednie kombinacje liter A, B, C i D. Coś jak kombosy w tekenie 

30 epickich czarów później. 

-O nie bracie... ! Wiem do czego to zmierza! Chcesz żebyśmy walczyli tak długo, aż ta planeta nie zostanie całkowicie zniszczona! -zagadał w przerwie od legendarnej walki NNRM Marcin 
-Wcale nie! Pragnę tylko i wyłącznie wakacji nad morzem!- okrzyczał ze złością PNRM Marcin.  
-Kłamca! A co było na Głazie**!? 
-Głaz to co innego! Tam nie było ani jednego morza- tylko same jeziora! Poza tym nie zniszczyliśmy go od razu... 
-I tej planetki też nie zniszczymy...! Zamiast z tobą walczyć, uśpię Cię do czasu aż nie wejdę na każdy, najmniejszy nawet szczyt jaki istnieje na tym kosmicznym kawałku skały! Czyli... Hmmm.. Niech będzie 10 000 lat z hakiem! AA-AA-AA! 

I tak oto NNRM Marcin rzucił najpotężniejszy z czarów- czar usypiania na wiele, wiele lat, wprost na swojego brata Marcina. Ze względu jednak na niespotykany nigdzie indziej w kosmosie skład powietrza, w krym znajdowała się ogromna ilość azotu (normalnie inne tętniące życiem, planety mają 40-90% tlenu, przez co o wiele szybciej i lepiej się rozwijają, oraz posiadają zakazy rozpalania ognisk w lesie praktycznie przez cały rok)*** czar leciał wolno. Bardzo wolno. Poruszał się z prędkością, z którą porusza się rower bez powietrza w kołach i łańcucha rowerowego prowadzony przez bardzo pijanego rowerzystę. Z tego właśnie powodu PNRM Marcin zdołał go uniknąć robiąc zwyczajny krok w bok. Jednak śpiący nad brzegiem morza RNRM Marcin już nie.  

Czar dosięgnął najmłodszego z braci, który smacznie spał przez dokładnie 10 000 lat z hakiem... 


*6ty dzień tygodnia, tydzień A (pierwszy po stworzeniu świata) serii pierwszej (A), początek serii (1) 
**Głaz- pełna życia planeta zdominowana przez humanoidalne, wybitnie inteligentne stworzenia; Coś jak ziemia tylko że lepsza (mieli jedną religię i jeden kolor skóry). 
***na naszej też nie można, chyba będę musiał trochę zmienić swoje plany na lato 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz