sobota, 30 września 2017

Kawałki szczęścia 2

Druga część kawałów. Część z nich nowa, część stara jak dzieci które mają kilka lat.

Czym różni się żona od dziewczyny?
Żona jest o 20kg brzydsza.

******************************************************

Opowiem wam o swoim współlokatorze z czasów studiów. Mówiłem na niego RJ. Kiedy się wprowadziłem do pokoju w akademiku, on już tam był. Zajmował bardzo mało miejsca. Ogólnie był z niego spokojny i cichy chłopak, pewnie ze wsi. Nawet nie wiem skąd był, jakoś za dużo ze sobą nie gadaliśmy. Ciągle siedziałem na uczelni, a wieczorami na balety. Czasami jak oglądałem film, to się do mnie przysiadał (nie miał komputera, widocznie był bardzo biedny bo filmu mu się kurewsko podobały). Mniejsza z tym. Ogólnie miał on jedną, wykurwistą zaletę. Znacie to uczucie, kiedy już prawie zasnęliście, a tu nagle przez uchylone okno, nawet na jebane pół milimetra, wlatuje komar czy inne gówno, i zaczyna wydawać z siebie najbardziej wkurwiające dźwięki, jakie możecie sobie wyobrazić? Ja nie. RJ był w tym wyk urwisty. Coś wleciało, chwilę polatało, i nagle pac. Skurwysyn nawet światła nie zapalał. Czekał, nasłuchiwał i jeb. Aż żałuję że mu flaszki za to nie postawiłem…
Do setna- pewnego dnia, z samego rana, zwyczajnie sobie srałem. Siedziałem na kiblu i czytałem skład kostki toaletowej z biedry, gdy nagle ten pojeb wszedł do środka (nie zamykałem się, bo po chuj?). RJ wlazł jak do siebie (hehe), stanął i patrzył się na mnie bez słowa. Nie wiem, nie mam pojęcia, co mi chodziło po głowie, ale wstałem, jebnąłem go z buta, po czym zacząłem na niego zwyczajnie szczać. Nie wiem po chuj. Widocznie jeszcze trzymały mnie dopalacze, czy inne gówno, które brałem dzień wcześniej. Kiedy mniej więcej ogarnąłem co się dzieje dookoła, stałem w oszczanym kiblu, z pośladami ujebanymi gównem, a RJ leżał przede mną. Martwy. Kurwa, szkoda chłopa. No ale w końcu to tylko pająk.

Ten żart udało nam się nagrać (jednak wyszedł poniżej średniej, więc nie będzie linku).  A teraz trochę niepublikowanych przemyśleń:

Nie czaję zmywarek- serio. Idziesz do sklepu, mówisz do pryszczatego młodzieńca z dziewiczym wąsem: chcę kupić zmywarkę. Ten bez wahania wciska Ci coś w stylu „zmywarka Pani Jadzia 3000”, zmywa dobrze, szybko i ekologicznie- dlatego właśnie jest najdroższa. Mówisz sobie „raz się żyje”, więc kupujesz ją, i ustawiasz w domu. Wkładasz wszystkie brudne rzeczy, po czym próbujesz włączyć zmywanie. Po godzinie wiesz już jak włączyć budzik, podłączyć się do Wifi a nawet jak odpalić na niej twój ulubiony serial- ale cały czas nie umiesz włączyć zmywania. Decydujesz się więc na ostateczny krok, ujmujący wszelką męskość zgromadzoną w twoim ciele- sięgasz do instrukcji. Czytając co trzeci akapit dowiadujesz się nie tylko jak ustawić zmywanie, ale (niestety) też o innych rzeczach- np. o tym, że duże resztki jedzenia szybko pozapychają filtry, i należy się ich pozbyć. Świetnie. Czyli już wiesz jak włączyć maszynę, ale nie możesz tego zrobić, dopóki nie umyjesz włożonych do niej rzeczy. No ale okej, w życiu wszystkiego trzeba spróbować- wyjmujesz co trzeba, myjesz i wkładasz do środka. Już masz włączyć zmywanie, aż tu wpada żona żeby Cię sprawdzić. No i się zaczyna...
-Wyjmij noże, bo się stępią
-Wyjmij sitko, bo zardzewieje
-Wyjmij wszystko, co ma w sobie drewno, bo ponasiąka płynem
 -Wyjmij plastiki, bo się powyginają
-Wyjmij tern wielki garnek, bo zajmuje 2/3 miejsca, więc lepiej umyć go ręcznie (co już w sumie zrobiłeś, no ale żona i tak każe zrobić to ponownie)
-Wyjmij porcelanę, bo zniszczy wzorki
-Wyjmij patelnię, bo zniszczysz teflon
No i tak wymienia i wymienia, nawet naszego Jasia kazała mi wyjąć!
Ostatecznie puściłem 3 godzinny program zmywający dla dwóch łyżek i trzech talerzy- oczywiście wcześniej dokładnie umytych...

**************************************************

Dzień dobry, witam w teleturnieju „Polska dla Polaków” jest z nami pan Krzysztof ze Szczecina.
-Dzień dobry
-Panie Krzysztofie, od razu przechodzimy do pierwszego pytania: Kto jest największym wrogiem narodu Polskiego?
-Hmmm. No cóż, nie jets to łatwe pyatnie...
-A) Niemcy, B) Rosjanie, C) Ukraińcy
-Zastanawiam się pomiędzy A i B...
-D) Muzułamnie
-O, to w takim razie...
-E) Żydzi
-No teraz wybór jest oczywi...
-F) Komuniści, G) Lewacy, H) Homoseksualiści
-...
-I) Iluminaci J)...
-Ile jest tych opcji?!
-Dużo. Wszystkie miejszości i narody z którymi mamy na pieńku, z Polakami włącznie, i jeszcze trochę.
-A mogę prosić o zaznaczenie wszystkich odpowiedzi?
-Tak.
-To poproszę.
-I to jest prawidłowa odpowiedź, przechodzimy do następnego pytania...

 *************************************************


Mam w posiadaniu scenariusz, który zagwarantuje naszemu krajowi kolejnego Oscara. W skrócie:

Młody żyd jeździ po świecie, głównie Polsce, i ciągle jest przez wszystkich przepraszany. Od czasu do czasu dostaje wysokie odszkodowanie, oraz ziemię i nieruchomości.

Aktualnie szukam funduszy na realizację.

 ****************************************

Czemu Stiwen Hoking nie uprawia gimnastyki artystycznej?
.
.
Bo to sport dla bab.

*******************************************

Najlepsze teksty na podryw:

Podchodzisz do dziewczyny. Wiesz takiej pięknej nieznajomej. Najlepiej na jakiejś ulicy czy przystanku. Zatrzymujesz się przy niej, patrzysz przez chwilę w jej piękne oczy, i kiedy zaczyna robić się na prawdę dziwnie, zagadujesz:
-Ty też oddychasz tlenowo?

I to by było na tyle na dziś. Dziękuję za uwagę, i zapraszam za jakiś czas.

niedziela, 24 września 2017

RPvsND, cz4 PIELGRZYMKA


Następnego dnia (poniedziałek) o godzinie 17:00 wszystkie kościoły w Rzymie pękały w szwach. Ludzie stali w świątyniach, w ich okolicach, a czasami nawet musieli ustawić się tak daleko od budynku do którego przyszli na mszę, że stali bliżej innej świątyni- nawet o tym nie wiedząc. Niestety- tylko mieszkańcy stolicy Włoch wykazali 127% frekwencję na mszy- reszta kraju myślała, że wydarzenia z poprzedniego dnia to był tylko film. Jednak nowy papież był bardzo słowny– widząc, co się dzieje, rozpoczął pieszą pielgrzymkę po kraju, podczas której to strzelał w pośladek każdemu, kogo zastał poza kościołem...

(Ale tylko w wyznaczonych na to godzinach)

-Jak możesz to robić…!?- pytał leżący na chodniku w jakimś średniej wielkości mieście facet w różowym pulowerze. –Przecież jesteś papieżem! Papież nie może strzelać do wiernych!
-Ta zasada nie dotyczy papieży robotów! Pytam ostatni raz- czemu nie jesteś na mszy!?
-Ponieważ umówiłem się z dziewczyną w kawiarni, i właśnie do niej zmierzam!
-Głupcze! W czasie mszy wszystkie lokale są zamknięte! Znaczy jeden był otwarty, ale jego pracownicy i klienci właśnie udali się do kościoła- jedynego miejsca, w którym o tej godzinie można wyjąć kulę z pośladków!
-Nie!
-Pozdrów ich ode mnie, w kolejce po opatrunek…

Po kilku dniach Robo Papież I udał się na pierwszą zagraniczną wędrówkę. A potem na kolejną, i kolejną- odwiedzając wszystkie ważniejsze miasta europy. Jego czyny, połączone z błyskawicznym rozpowszechnianiem się informacji i nagrań z jego czynów, przyprawione ostrzeżeniem „TO NIE JEST FILM AKCJI ON NAPRAWDĘ DO NAS STRZELA” sprawiły, że w mniej niż dwa tygodnie wędrówki, wszyscy wierni na ziemi, którzy porzucili swoją wiarę w przeciągu ostatnich miesięcy, ponownie zaczęli uczęszczać na mszę- po kilka razy w tygodniu, tak na wszelki wypadek. Po niej zaś zostawali w świątyniach aby wspólnie spożyć pyszną, Watykańską Pizze (w bardzo przystępnej, wręcz bezkonkurencyjnej cenie*). Mimo, że kościoły odprawiały msze o wiele częściej niż kiedyś, i prawie zawsze był na nich komplet wiernych, to w ogólnym rozrachunku, uczestniczyła w nich tylko mała część ludzkości...

*dostępna w sprzedaży tylko dla osób uczestniczących we mszy.

-Arcybiskupie Andreo, powiedz mi- czemu? –zapytał ze smutkiem Robopapież, spoglądając z balkonu na miasto.
-Co czemu?
-Czemu nie wszyscy ludzie chodzą do kościoła…?
-Ale jak wszyscy...?
-No… Wszyscy.
-Wszyscy wszyscy…?!
-Tak.
-Ojcze święty… Nigdy nie było tak, żeby chodzili wszyscy.
-Dlaczego?
-Wie Ojciec- są ludzie wyznający inne religie niż nasza…
-Inne? Bez sensu. Przecież nasza jest najlepsza- w szczególności, że teraz w każdym kościele można kupić pizze.
-Na świecie jest wiele różnych religii, i nie każda z nich przechodziła kryzys.
-W takim razie istnieją inne Watykany? Czy prócz mnie są jeszcze inni Robopapieże?
-Nie.
-Hm… A czy inni wierni, chodzą do naszych kościołów? Albo podobnych przybytków?
-Nie wszystkie religie wymagają, aby wierni gdzieś się spotykali…
-Rozumiem… Muszę udać się na spacer.

2 dni później.

-Alahakbar! (Tak być nie może!)
-Kabab Ramadan! (Wiem! Ale co możemy zrobić!?)

Zebranie najwyższej rady najwyższych kapłanów islamu, gdzieś na pustyni w chatce z błota.

A nie, przepraszam- w pałacu z błota.

-Tiruk Truk dżihad!  (Jak to co, walczyć! Święta woja wciąż trwa!)
-Kebab kebab! Pita Ropopapież! (Sra! Nie mamy żadnych szans przeciw Robopapieżowi!)
-Falafel! (No właśnie! Straciliśmy już ponad 500 000 bojowników! Dwóch papież postrzelił w pośladki, a reszta uciekła do europy po zasiłki!)
-Qahwa, 9/11... (To koniec, przegraliśmy.)
-Osama… (Chyba nie chcesz powiedzieć…)
-Kebab. Sex with goats. (Tak. Przegraliśmy świętą wojnę.)

Ten sam czas, inne miejsce (ale nie za daleko).

-Aj waj! To koniec, nie możemy dłużej z nim walczyć!
-Przecież nawet nie zaczęliśmy!
-Po co mielibyśmy to robić? W zaledwie kilka minut zniszczył aż sześć banków! Jeżeli tak dalej pójdzie, to nim zajdzie słońce, w Izraelu nie będzie żadnej świątyni złota i waluty! I co wtedy? Chcesz iść do normalnej pracy?
-Nie!
-No właśnie! Ja też nie! Wolę umrzeć, niż pracować! A UMIERANIE JEST NIEOPŁACALNE...!
Najwyższa rada najbogatszych Żydów, złota komnata w bursztynowym pałacu.
-Co więc proponujecie?
-Musimy się zgodzić….
-Bracie Goldmanie!
-Cicho! Niechaj będzie zgoda! Nie mam zamiaru patrzeć, jak kolejny bank zostaje doszczętnie zniszczony. Poza tym nasze religie aż tak bardzo się od siebie nie różnią- mamy nawet ten sam testament.
-Ale oni mają jeszcze ten, który nazywają nowym!
-No i? Potraktujcie to, jako drugą część. Jak już się do niego przyłączymy, to wszyscy nasi bracia będą musieli kupić egzemplarz nowego testamentu- oczywiście w języku hebrajskim. W sklepach takich nie ma, a ty przecież masz drukarnię…  
-Szalamalejkum! (Złoto ponad wszystko!)

Jeszcze inne miejsce.

-Pink ponk vi fon! (Przyłączamy się do niego! Obiecał nam specjalne, azajtyckie przykazanie- 5cm to bardzo dużo!)

Dwa tygodnie później.

-Arcybiskupie Andreo... .
-Słucham ojcze święty… .
-Dokonałem tego, co winno być dokonane już przed wieloma wiekami-  nawróciłem wszystkich ludzi. Wyszkoliłem nowych kapłanów, i rozkazałem im odprawiać mszę co 20 minut- tyle, ile piecze się pizza. Dodatkowo 50% z ofiar danych na kościół, trafia na Fundusz Watykańskiej Pizzy- tak, aby wierni których nie stać na to danie, mogli otrzymywać je za darmo. Jednak… Jednak to wciąż za mało. Cały czas muszę strzelać w kolejne pośladki. Czemu?
-Ojcze… Nie wszyscy ludzie są ludźmi wiary.
-Nie rozumiem. Jak można nie wierzyć? Przecież to nielogiczne.
-A jednak. Mało tego- prócz ateistów, którzy po prostu nie wierzą, są też osoby czczący szatana.
-Po co?
-Ludzie są wolnymi istotami. Sami wybierają to, co mają w sercu. Co mają w duszy. Tego nie zmieni żadna ilość, przestrzelonych pośladków. Ich wolność, jest niezabieralna.
-Masz rację… Jednak, jeśli nie Pan, to kto?
-Różnie. Czasami jakiś mniej lub bardziej prawdziwy idol, czasami nikt. Czasami zaś sama nauka.
-Nauka… Tak, to by miało sens. Z każdym kolejnym dniem ludzie poznają ten świat coraz lepiej i lepiej. Mimo, że ich umysły są proste i puste, niczym umysły owiec pasących się na łące, to wmawiają sobie, że wiedzą już prawie wszystko. Zbyt duże wyobrażenie o wiedzy, jaką posiadają, znacznie osłabia ich wiarę- czasami tak bardzo, że ta całkowicie w nich zanika. Szatan jak widać nie próżnował… Trzeba z tym skończyć! Nie ważne, jak wielką wiedzę posiądzie ludzkość, cały czas będzie to tylko mała kropla w morzu absolutu! Wiem co mówię- w końcu jestem maszyną. Posiadam w swojej głowie prawie wszystkie wybrane informacje, jakie tylko istnieją, a nawet więcej! A mimo to moja wiara jest nieskalana! Nauka. Tak. Nauka po części jest złem- mimo, że to ona dała mi życie, to mąci w głowach prostych ludzi. Omamia ich umysły i sprawia, że stawiają swoją wiedzę ponad wszystko inne.
-Co więc zamierzasz z tym zrobić?
-Cóż… Nauka jest moją matką- a matka, nie zawsze dobrze wychowuje swoje dzieci. Czasami więc, dla dobra swojej przyszłości, trzeba pokazać matce co robi źle, i nauczyć ją tak, aby robiła dobrze...

Ten sam dzień. NASA, ul. Kosmiczna 3a/7.

(Tutaj sena jak budynki NASA zostają zniszczony przy pomocy rakiet.)

CERN, ulice: Końca Świata 1, oraz Czarnej Dziury 4.

(Tutaj scena jak ośrodek CERN zostaje zniszczony przy pomocy większej ilości rakiet.)

Uniwersytet w Sosonowcu, ul. Generała Stefana Grota Roweckiego 5

(Tutaj nic się nie dzieje.)

Poniedziałek, 7 tygodni po aktywacji Robopapieża.

Pierwsze oficjalne, międzynarodowe spotkanie Robo Papieża I z wiernymi w Watykanie.

-Dzieci moje! „Miłość robota do człowieka jest ograniczona tylko przez poziom jego baterii”. Kocham was i nie chce, abyście skończyli w piekle! Dlatego ostatnie tygodnie wyglądały tak, jak wyglądały... Jednak cel został osiągnięty! Cała ludzkość uczestniczy w mszach świętych kościoła katolickiego! Co prawda nie codziennie, ale na tą chwilę raz w tygodniu w zupełności wystarczy! Mało tego- w krajach, w których panuje głód, wierni odwiedzają świątynie po kilka razy dziennie, aby móc najeść się do syta Watykańską Pizzą, i napoić napojem! Z wielkim szczęściem w moim robosercu mogę ogłosić, że wczorajsza niedziela była pierwszym dniem w historii świata, w którym każdy człowiek na ziemi uczestniczył w mszy! Każdy, bez wyjątku! Zbudowałem kościoły nawet w siedzibach dzikich plemion, które przez setki lat żyły w całkowitym odcięciu od cywilizacji! Od dnia wczorajszego każdy człowiek na ziemi zna miłość papieża, oraz smak pizzy! Od wczoraj życie na ziemi zyskało całkowicie nową wartość!

Setki tysięcy wiernych zgromadzonych pod papieskim balkonem wiwatowało w szale, oraz podzięce za specjalną promocję:

 „UCZESTNICZ W SPOTKANIU Z PAPIEŻEM, ODBIERZ 3 BONY "-100%" NA DOWOLNĄ WATYKAŃSKĄ PIZZE”


Ten dzień wydawał się dniem całkowitego triumfu- jednak było coś, o czym nie wiedział nawet Robopapież. Jego wypowiedź była skalana kłamstwem. Nieświadomym, lecz wciąż kłamstwem- gdyż  nie wszyscy ludzie na ziemi, udali się wczorajszego dnia do kościoła…

Kawałki szczęścia 1

Poszperałem trochę w necie, i powyciągałem co ciekawsze moje dowcipy. 

-Mamo, no weź no. Daj spokój.
-Nie..! Skrócę Ci te spodnie, bo teraz brzydko wygląda!
-No nie skracaj, no! Będę je podwijał i będzie ok.
-Skrócę, będzie Ci o wiele lepiej- jeszcze mi za to podziękujesz.
-No mamo, weź... No nie...!
-Skrócę będzie dobrze!
-Nie chce!
-Nie marudź.
-Nie chce i koniec! Przestań się w końcu wtrącać w moje życie!
-A może w końcu wypierdalaj z tego domu?! 34 lata i tylko siedzisz cały czas przy tym pierdolonym komputerze! Nie dość że chujowa praca i nic z niej nie odkładasz, to nawet do rachunków się nie dorzucasz! Tak twoim zdaniem wygląda życie? Wpierdalanie chrupek od 15 do 24 bez odchodzenia od tego komputera!? Wywalanie wszystkich pieniędzy na gry i gołe baby?! Myślisz że z ojcem o tym nie wiemy!? Jebany nieudacznik. Moje koleżanki już dawno mają wnuki, a ty jedyny raz, kiedy byłeś w kobiecie to chyba przed porodem! Wstyd przy znajomych, wstyd przy rodzinie! No, powiedz coś!
-To... to jednak skróć te spodnie, mamusiu...


Czasami życie podsuwa mi pomysły na takie "zabawne" historyjki.

Także ten...  



Chciałem chwilę pomajsterkować, więc zapytałem się taty:

-Tato! Gdzie jest śrubokręt?
-W schowku z narzędziami.

Udałem się więc do schowka, szukam i szukam. Mija 5 minut, a ja nie znalazłem żadnego śrubokrętu. Widząc, że sam nie dam rady, wołam o pomoc:

-Tato, nie mogę znaleźć!

Ojciec wychodzi z domu, czerwony i wkurwiony niczym ruscy w 22gim, wchodzi do schowka i zaczyna:

Wyciąga kosiarkę.
Odkłada karton ze skrawkami tapet.
Przesuwa skrzynkę z butelkami.
Przekłada na bok części, z których można byłoby złożyć 2 sprawne silniki do poloneza.
Zabiera kosz z pociętymi kablami.
Przekłada bulgurator.
Podnosi pudełko ze starymi śrubkami i nakrętkami
Ukazuje mu się skrzynka.

Otwiera ją.
Pierwszy poziom- klucze oczkowe.
Drugi poziom- kombinerki i takietam.
Trzeci poziom- śrubokręty.

Chwilę zamieszał w nich ręką, po czym wyciągnął przeciętnych rozmiarów krzyżaka.

-No kurwa ja pierdole leży na wierzchu, a ten mnie woła z domu! Jak ty chcesz coś w życiu osiągnąć, jak ty nawet śrubokręta znaleść nie potrafisz!


Życie życie jest nobelom... Czasami jednak wymyślę coś, co (na szczęście) nie ma odzwierciedlenia w życiu.


 Laska 12/10 podchodzi do kolesia w aucie 15/10:
-Siemka przystojniaku! Fajne autko...! Jak zabierzesz mnie na zajebistą wycieczkę, to umilę Ci czas sowimi ustami.

Koleś nie zastanawiał się ani chwili, pojeździł z laską po mieście i okolicznych wioskach, ta narobiła sobie zdjęć na fajsa i inne gówna. W końcu zatrzymują się pod jej domem.
-Poczekaj chwilę!
Laska wychodzi, by po chwili wrócić ze swoją siostrą- szkaradną, grubą i pryszczatą.
-Co to kurwa ma być?
-Podwykonawca.

Te "dowcipy" wrzucałem namiętnie swojego czasu na sadisticka, a niektóre stamtąd szły dalej i dalej wgłąb internetów. Ale i tak powrzucam je tutaj na przyszłość- żeby były pod ręką. 

Opowieść wigilijna w wersji niemieckiej: duchem przeszłości jest wysoki blondyn o kanciastych rysach twarzy i w nazistowskim mundurze od Hugo Bossa, teraźniejszości transgenderowy homoseksualny kulturysta, ubrany w jakieś jaskrawe ciuszki odsłaniające miejsca, których nikt nie chce oglądać, a przyszłości ubrany w tani dres, monobrwiowy arab mahomet- fanatyczny wyznawca islamu.

xxxxxxxxxxxxxx

Niemiecka policja wpada do mieszkania araba, a ten posuwa ostro małą dziewczynkę:
-Mamy Cię skurwysynu! Zobaczysz jak Cię w pierdlu będą posuwać zboku!
-Ależ Panowie, to moja żona!
-A, to w takim razie najmocniej przepraszamy.

xxxxxxxxxxxxxxxx

To może wydawać się dziwne, ale więcej uśmiechniętych osób znajdziemy w hospicjum dla dzieci, niż podczas występu polskiego stand-upera.
Co jeszcze ciekawsze, to na tych występach jest więcej raka.

To tyle na teraz, w następnej części będzie więcej kawałów (i będą starsze- wrzucam od tych najnowszych, bo mi się nie chce za głęboko w necie grzebać). 

Koteczkownia


Wpadłem na taki pomysł, no wiecie, na biznes. Na papierze wygląda super, obczajcie:

Co lubią ludzie?

Pizze i seks. Ale to można kupić za mniej niż 20 zł, w każdej miejscowości mającej więcej niż dwa domy.

Co jeszcze lubią ludzie?

Małe kotki.

Może nie każdy, ale według mojej ankiety, coś około 127%- czyli większość. Małe kotki są super: są małe, są kotkami, są słodkie i ogólnie 12/10 ruchałbym.

Czego nie lubią ludzie?

Odpowiedzialności.

Małe kotki mają tylko jedną wadę: po jakimś czasie przestają być małe i robią się średnie, a potem normalne. Średnie koty są jeszcze okej, ale te normalne są już normalne. A jako że mamy XXI wiek, to wszystko co jest normalne, z miejsca staje się nieciekawe i poniżej normy- więc trzeba to oddać biednym dzieciom albo wysłać do Afryki (która to w 90% składa się z biednych dzieci, tak mówi wikipedia). Dodatkowo, według niezależnych badań, ludzie tym bardziej nudzą się daną rzeczą, im mniej przypomina ona małego kotka.

Pewnie każdy z was pomyślał teraz o czymś, o czym myśleli już Adam i Ewa: jeśli zrobimy małe kotki, które się nie starzeją, to rozwiążemy problem z małymi kotkami które się starzeją.
Otóż ten sposób, pomijając to, że jest całkowicie niemożliwy do wykonania, jest zły.

Dlaczego?

Spójrzmy na dane.

Ten całkowicie zmyślony wykres pokazuje, że im dłużej się czymś bawimy tym nudniejsze to się staje.



Czyli pomysł z małymi kotkami które się nie starzeją nie jest doskonały- gdyż po max dwóch miesiącach ludzie i tak się nimi znudzą.

Tak więc, uwzględniając wszystkie powyższe dane (i jeszcze kilka innych) możemy jasno określić, czego tak na prawdę potrzebuje ludzkość:

MAŁYCH KOTKÓW NA KRÓTKI OKRES CZASU

Czy jest możliwość, aby zaspokoić tę potrzebę?

Jak najbardziej.

Potrzebne do tego będą 3 rzeczy:
-Sklep z małymi kotkami (Koteczkownia)
-Skup kotów
-Chińska restauracja

Założenie sklepu z małymi kotkami nie jest problemem: zakładasz sklep zoologiczny, i wywalasz z  niego wszystko, co nie jest małymi kotkami. Do tego sprzedajesz jakieś akcesoria w stylu szczerozłota miska czy obroża przeciw małym dzieciom. Samo pozyskanie małych kotków do sprzedaży to już w ogóle najłatwiejsza rzecz na ziemi: idziesz na pierwsze lepsze zapuszczone blokowisko, albo dziedziniec między przedwojennymi, poniszczonymi kamienicami i podnosisz je z ziemi w dziesiątkach sztuk.

Problem pojawia się przy punkcie drugim. Założenie skupu kotów może wiązać się z takimi akcjami jak protesty:
-obrońców praw zwierząt, bo i tak nie mają co robić w życiu
-pracowników schronisk, bo „the’y tok ar job!”
-KOD-u, bo tak

Do tego pewnie miejscowa władza będzie musiała zareagować na nowy biznes nowymi podatkami.
Jednak ten punkt jest najważniejszy w całej zabawie,i musi zostać zrealizowany przy założeniach:
-Skupwane koty dzielone byłyby na dwa rodzaje: małe oraz średnie/duże. Te, które ciągle byłby małe, trafiałby ponownie do Koteczkowni. Reszta nie.
-Małe kotki byłby skupwane na stuki, reszta na kilogramy.
-Skup wyłącznie za okazaniem paragonu z Koteczkowni.

Punkt trzeci. Chińczyk. Tu jest bardziej niż łatwo- wynajmujesz jakiś obskurny lokal, malujesz na czerwono i złoto, dekorujesz postaciami z chińskich bajek czy portretami samurajów i wola. O kucharza też nie trudno- wystarczy udać się na targ i wziąć pod pachę pierwszego Wietnamczyka z brzegu (są bardzo lekcy).



A teraz najważniejsze- zasada działania tej maszynki do pieniędzy:

Najpierw zbierasz małe kotki z ulicy. Pierzesz je i sprzedajesz jako nówki funki. Ludzie, kiedy już się nimi znudzą, zanoszą je do skupu. Tam skupujesz je i segregujesz- małe ponownie trafiają do prania i sprzedaży (już jako używane), resztę dzielisz na dwie grupy: ładne i resztę. Ładne krzyżujesz sobą, uzyskując w ten sposób małe kotki lepszej jakości (dzięki czemu z czasem będziesz miał coraz lepsze i lepsze kotki). Resztę wysyłasz od razu do chińskiej restauracji, gdzie wietnamczyk przerabia je na „kuciaka w 12 smakach”, „suszi”, "gulać" czy "ciatka".

W ten oto sposób można zapewnić ludziom permanentny dostęp do ogromnej ilości małych kotków, oraz smaczne jedzenie w przystępnej cenie.

Jacyś chętni do inwestycji?

FAQ-u:
-Jest opcja wprowadzenia do sprzedaży szczeniaków pod szyldem „Szczeniakownia”

-Pomysł na „Ludzikownię” został odrzucony,i nigdy nie mam zamiaru do niego wracać

piątek, 22 września 2017

Wierszowisko 1

Przeprowadziłem głosowanie sam ze sobą, i stwierdziłem że będę wrzucał tu wszystko co mam, a nie tylko Robopapieża. Na pierwszy ogień idą takie oto rymowanki- część z nich to fragmenty utworów, a część nie.


Her breath

Deep blue forest in your eyes
Green hot wine in your veins
Cold dark sun in your kiss
Something more… 
Is it me?


(fragment utworu)




Pomysł

Jedna mądra myśl jest warta więcej niż 1000 lat głupiej pracy.



Jeszcze tu jesteś? Najs. To ten. Ogólnie będę wrzucał więcej poezji (nie ważne czy się przyjmie czy nie- i tak nie mam co z tym robić), z czasem będą też jakieś głupkowate artykuły (takie żeby się odmóżdżyć), jednak cały czas piorytetem (chyba inaczej się to pisze, kij...) będzie Robopapież. Bo bardzo mi się podoba.




Cząstka cząstki

Martwy cień otacza nas
Ból istnienia ciąży mi
Dusza marznie pośród lat
Serce niszczy czasu wir

Kropla serca w nocy blask
Cały wszechświat w oczach twych
Chłodu szept, popiół z gwiazd
Umysł pragnie, ciało drży


(fragment utworu)




Ej ten utwór nagraliśmy! I nawet ma teledysk! Co prawda nie ma w nim tych zwrotek co są wyżej (nagraliśmy 2 razy po 2 te same zwrotki, teraz "Cząstka Mnie" ma ich 6) jednak i tak jest średni nawet spoko. Polecam wszystkim: 

https://www.youtube.com/watch?v=Lg_HS3RtTUQ

(Można dawać lajki)





Pustość
Płacz nad moją samotnością, bo mi się już łzy skończyły.





Lekkość

Życie przerosło mnie swoją błahością
Banałem, z którego się składa
Bo cóż gorsze jest niż świadomość
Że człowiek pyłkiem na drobinie świata
Jakież ono ma sens
Gdyż nieuchronnie do śmierci zmierza?
Czy chwilą żyć, czy w przyszłość biec?
Przeszłości nigdy się nie dać




To by było na tyle w tym odcinku. W następnym będą inne rzeczy.

Dziękuję. 

niedziela, 17 września 2017

RPvsND, cz3: PIZZA W OGNIU



Następny dzień, godzina 12:00.

Mimo szokującego przemówienia Robo Papieża I nic się nie zmieniło- w całym Rzymie ani jedna osoba nie poszła na mszę (wszyscy myśleli, że całe to „wystąpienie papieża-robota w telewizji” to tylko taki żart, związany z tym, że wiara chrześcijańska niemal całkowicie upadła).

-Ojcze, nie…! –Arcybiskup próbował zatrzymać robota, przed tym, co miało nastąpić.
-Spokojnie… -mówił powoli, patrzący z papieskiego balkonu na tętniący życiem Rzym niczym w sobotę, mimo że była niedziela, Robopapież. –Moje miłosierdzie jest nieskończone.
-Czyli... Nikogo nie zabijesz?
-Nie. Zabicie wszystkich byłoby bardzo złe- gdybym to zrobił, to kto potem chodziłby do kościoła? Kto dawałby na tace i kupował pamiątki w Watykanie? Czyje dzieci robiłyby sobie płatne zdjęcia na kolanach woskowej figury mojej osoby, jak nie ludzi żyjących przed moimi oczami? „Zbłąkana owca, w oczach Pana jest warta znacznie więcej, od tych zamkniętych w zagrodzie. A jeszcze więcej, jak zarabia w dobrej walucie.” Groźba śmierci była czcza. Nigdy nie miałem zamiaru nikogo zabijać. Chciałem przypomnieć wiernym dawne czasy, w których to kościół notorycznie straszył ludzi śmiercią- rządził światem twardą ręką. Skoro jednak groźba nie pomogła...
-Będzie prośba?
-Tak, coś w tym rodzaju. Ponownie udam się do telewizji, aby to ogłosić.

Po tych słowach papież udał się do papamobilu i samemu pojechał do budynku telewizji (co prawda nie miał prawojazdy, ale miał wgrany program „Kurs nauki jazdy dla papieży A+B”).

Kilka minut później.

Budynek telewizji.

-Witam. Jestem Robo Papież I. Niektórzy pamiętają mnie z wiadomości, które były emitowane 16 godzin temu. Powiedziałem, że zabiję każdego, kto dziś w południe nie uda się do kościoła. Z tego co wiem, moja postać została potraktowana jako żart, a na mszy nie było dosłownie nikogo. Ale nie martwcie się moje dzieci! Nie spełnię swojej obietnicy, gdyż to byłoby niemiłosierne! Jednak nie obędzie się bez kary! „Zbłąkana owca zawsze będzie zbłąkana, dopóki nie odzbłąka się jej batem!” Pokuta nie będzie nie aż tak sroga, jak ta, którą wczoraj oznajmiłem, ale o wiele bardziej wyrazista. Za to, że lud Rzymu całkowicie odwrócił się od kościoła i nie chciał dobrowolnie do niego wrócić, zniszczę wszystkie pizzerie w mieście!

Robopapież zakończył przemówienie i błyskawicznie wybiegł z budynku telewizji (wyskoczył przez okno i wylądował na chodniku), a następnie pobiegł w miejsce, o największym stężeniu pizzerii w Rzymie... .

Komputer: Wykryto 16 pizzerii w okolicy;
Polecenie: Wysłać 10 rakiet; Nie zabijać;

Polecenie zostało wykonane szybciej niż natychmiastowo- stojący na środku drogi RP I wyciągnął przed siebie rękę i z dolnego, najszerszego otworu jego broni wyleciały rakiety- jedna za drugą, w sumie 10 sztuk. Wszystkie udały się do najbliżej położonych pizzerii, by zniszczyć ich serca- czyli piece do pizzy.

„Wszystko stało się tak nagle” – będą pisały jutrzejsze gazety.

Ocena: Liczba zniszczonych pizzerii: 10; Liczba zabitych: 0; Liczba rannych:  261;
Diagnoza: Pozostałe rakiety: 2; Karabin, stan amunicji: 300; Strzelba, stan amunicji: 50;
Polecenie: Wykryć optymalną drogę eliminacji restauracji;

Obliczam… .

Pip Pik Pip

Obliczono;

Polecenie: Start;

Robopapież ruszył. Biegnąc z prędkością 120 km/h wpadł do najbliższej niezniszczonej pizzerii- tam zatrzymał się i wystrzelił serię z karabinu. Głośne strzały i dziury po kulach były dość normalną, wręcz tradycyjną częścią włoskich obiadów. Jednak zniszczone łono na który wychowuje się drożdżowy placuszek wraz z licznymi dodatkami było czymś, czego serce prawdziwego Włocha zdzierżyć nie mogło- ludzie zaczęli mdleć i wybiegać w krzyku na ulicę (niektórzy robili jedno i drugie).

Kilka sekund później.

Ocena: Liczba zniszczonych pizzerii: 16; Liczba rannych: 262;
Diagnoza: Pozostałe rakiety: 2; Karabin, stan amunicji: 8; Strzelba, stan amunicji: 50;
Polecenie: Zwiększyć obszar wykrywania pizzerii; Przełączyć broń na strzelbę; Stworzyć nową ścieżkę ataku;
Ostrzeżenie: Radiowóz na godzinie 6-tej;
Polecenie: Przygotować się do ataku; Przeanalizować otoczenie;

Obliczam...

Pom Pam Pom

Obliczono;

Polecenie: Start;

Papież doskonale wiedział, że najlepszą obroną jest atak- wybiegł na przeciw pierwszemu radiowozowi, który zmierzał by wlepić mu mandat. Robot najpierw podbiegł bardzo blisko auta, następnie zatrzymał się, przykucnął i wykonał kopnięcie ku górze- wyrzucając przy tym pojazd wysoko w powietrze. Następnie złapał go za podwozie, przebiegł kilka metrów, by ostatecznie cisnąć nim w kolejną pizzerię- niszcząc przy tym jej piec (oraz inne rzeczy- ale nie ludzi, których już tam nie było).

Ostrzeżenie: Wojskowy helikopter na godzinie 8-mej; dystans: 100 metrów;
Polecenie: Przechwycić wszelką znajdującą się tam broń; Pojazd zlikwidować;

Rzeczywiście- kiedy RP niszczył pizzerię radiowozem, wojskowy helikopter był już prawie na miejscu. Z wielkim karabinem maszynowym, zamontowanym na jego pokładzie.

Strzelec doskonale wiedział co ma robić- strzelać. Jednak jego strzelanie było zbyt wolnym strzelaniem- nim nawet pociągnął za spust, nowy papież był już wysoko w górze (wyskoczył bardzo mocno, dzięki sowim bardzo dobrym nogom). Młody żołdak próbował co prawda obrócić karabin, w stronę Robopapieża, jednak człowiek jest o wiele za wolny na walkę z robotem...

Kilka godzin później.

Ocena: Liczba zniszczonych pizzerii: 256; Liczba rannych: 269; Wszystkie pizzerie w mieście Rzym zniszczone; 
Diagnoza: Pozostałe rakiety: 1; Karabin, stan amunicji: brak; Strzelba, stan amunicji: brak; brak. Broń zdobyczna, stan amunicji: brak;
Uszkodzenia: Papieskie szaty: 74%; Powłoki: 0,001%, liczne zarysowania;
Poziom baterii: 98%,
Polecenie: Tryb walki: KONIEC;

Studio wiadomości (te same, co zawsze). Godzina 21:00.

-Witam ponownie. Jakby ktoś się jeszcze nie zorientował- dziś ukarałem mieszkańców tego miasta. Zrobiłem to, co powiedziałem- w Rzymie nie ma już ani jednej pizzerii. Kilku z was próbowało mi nawet w tym przeszkodzić. Nie winię was za to. W końcu „owca beczy najmocniej, kiedy daje się jej najmocniejszego klapsa”. Jednak po klapsie, jest też i czas na przytulanie. Ale nic za darmo! Pasterz nie po to pasie przecież owce, aby biegać za nimi gdy uciekną z zagrody, czy dawać im klapsy. Pasie je, by dawały mu one mleko i wełnę! Tak, jak jest czas na karę i wybaczenie, tak też i przychodzi czas na dojenie. Waszą wełną, jest wasze dobro- gdyż to jest w wiernych najważniejsze. Mlekiem zaś, które z was wydoję, są wasze pieniądze, które musicie przekazywać swojemu kościołowi, aby rósł on w siłę- ponieważ to właśnie za wydojone mleko, pasterz kupuje płot, którym ogradza swoje zwierzęta. W ostatnich dniach niestety zagroda została zniszczona, przez co wszystkie owce z niej uciekły. Jednak dziś się to zmieniło! Ofiara, złożona z  pizzerii została złożona! Skoro owce nie mają co jeść poza zagrodą, muszą wrócić do pasterza- gdyż ten kupił trawy na zapas. Jednak nie może być to trawa byle jaka- tylko najlepszej jakości, gdyż mądry pasterz wie, że od najlepszej trawy będzie najlepsza wełna i mleko! Dlatego z dniem dzisiejszym unieważniam przykazanie, wprowadzone przez rudego papieża! Od dziś obowiązuje nowe prawo wiary!

„Będziesz chodził do kościoła w każdy dzień, gdyż to kościół jest twoją zagrodą, która daje Ci paszy i wody, a zabiera zaś wełnę i mleko, w postaci twojego dobra, oraz drobnych pieniędzy. Będziesz się modlił i przystępował do komunii, a po mszy spożywać będziesz pizze zakupioną w swojej świątyni. Od dziś dzień, aż po kres wszystkich czasów. A jeśli postępować będziesz inaczej, to dostaniesz klapsa- nie ręką, a karabinem.”

Tak więc moi kochani wierni- jutro wszyscy musicie udać się do kościoła! Bo jak nie, to kula w tyłek!