-Klucz do szafki 26.
-Klucz do szafki 26. –powtórzył papież, podając Klucz do szafki 26.
-… -ksiądz Marius przyglądał się wszystkim w ciszy.
-Coś jeszcze? –dodał Ojciec święty.
-Nie.
-Jak to nie!?
-Chyba nie myśleliście, że będziemy składać od zera najbardziej zaawansowanego technologicznie robota na świecie? Jejku… Przecież… Ja sam ledwo się na tym znam! Wy pewnie nawet nie umiecie nastawić pralki.
-To prawda. –potwierdził Niemiec.
-Więc co robimy?
-Wyjmiemy go z kartonu.
-TO ON JEST GOTOWY!?
-Gotowy? Nie. Przygotowany do włączenia- jak najbardziej. Niech mi ksiądz pomoże…
-Klucz do szafki 26. –powtórzył papież, podając Klucz do szafki 26.
-… -ksiądz Marius przyglądał się wszystkim w ciszy.
-Coś jeszcze? –dodał Ojciec święty.
-Nie.
-Jak to nie!?
-Chyba nie myśleliście, że będziemy składać od zera najbardziej zaawansowanego technologicznie robota na świecie? Jejku… Przecież… Ja sam ledwo się na tym znam! Wy pewnie nawet nie umiecie nastawić pralki.
-To prawda. –potwierdził Niemiec.
-Więc co robimy?
-Wyjmiemy go z kartonu.
-TO ON JEST GOTOWY!?
-Gotowy? Nie. Przygotowany do włączenia- jak najbardziej. Niech mi ksiądz pomoże…
Prof. dr hab. inż. Marcin Biedronkowicz wraz z księdzem
Maruisem wyjęli z śnieżnobiałej szafki nr. 26 duży, ciężki karton, po czym
położyli go na śnieżnobiałym stole (w końcu to było Tajne Podziemne Katolickie
Laboratorium- wszystko było tam śnieżnobiałe, prócz śniegu- ten był czarny
(niedokończony eksperyment)).
Po (nieudolnym) rozerwaniu kartonu, oraz odrzuceniu go na
bok wszystkim zgromadzonym w TPKL ukazał się Robopapież. Człekokształtny,
nowoczesny, dwumetrowy robot, o powłokach w kolorach
białym, kremowym i szarym . Jego wszystkowidzące, świecące na pomarańczowo oczy
nie świeciły, bo były zamknięte- gdyż robot nie był jeszcze włączony.
-Gdzie on ma rękę? – zapytał zaciekawiony Ojciec Święty.
Rzeczywiście, dopiero co wyjętemu z kartonu robotowi brakowało lewej ręki.
-No ten… Co my z nią zrobiliśmy... Lewa ręka... A!-przypomniał sobie profesor. -Kiedyś ktoś po pijaku przegrał nią w karty.
-Co?! Jakie karty!? –krzyczał wściekły Mario Ferarri II.
-Nie wiem, pewnie w pokera. Albo Piotrusia... Nie ważne! Mamy mnóstwo zapasowych części! Zostały… -mówiąc to profesor sięgnął po klucz do szafki 25, w której to znajdowały się zapasowe części. -Jeszcze dwie!
-Dwie... Dwie!? Jak zostałem biskupem, to było wystarczająco części zamiennych, aby zrobić cztery takie roboty!
-Też tak myśleliśmy, ale starczyło tylko na trzech.
-…
-Za coś trzeba było żyć!
-Eh... Co zostało? –zapytał zrezygnowany papież.
-Mamy szczęście- obie to lewe ręce. Mamy model bojowy oraz baśniowy.
-Baśniowy?
-Ręka robota, która od łokcia w dół jest karłem w stroju małego maga… -mówiąc to otwierał kolejny karton, z rysunkiem baśniowego modelu na nim. Jednak w środku nie znajdowało się to co na obrazku (ucieszony latający karzeł tworzący tęczę przy pomocy różdżki)... -Chyba ktoś zapomniał go karmić, bo zostały z niego tylko kości. Tak więc został tylko ten!
-Czym się różni od zwykłej ręki?
-Jest napisane że nie posiada dłoni, ale ma w sobie karabin, strzelbę i wyrzutnię rakiet.
-Dość brutalne… Czy nie możemy obejść się bez tego?
-Hahaha! Papież kaleka…! To już lepiej, żeby wiara całkowicie upadła...
-Masz rację… Zamontować!
-No ten… Co my z nią zrobiliśmy... Lewa ręka... A!-przypomniał sobie profesor. -Kiedyś ktoś po pijaku przegrał nią w karty.
-Co?! Jakie karty!? –krzyczał wściekły Mario Ferarri II.
-Nie wiem, pewnie w pokera. Albo Piotrusia... Nie ważne! Mamy mnóstwo zapasowych części! Zostały… -mówiąc to profesor sięgnął po klucz do szafki 25, w której to znajdowały się zapasowe części. -Jeszcze dwie!
-Dwie... Dwie!? Jak zostałem biskupem, to było wystarczająco części zamiennych, aby zrobić cztery takie roboty!
-Też tak myśleliśmy, ale starczyło tylko na trzech.
-…
-Za coś trzeba było żyć!
-Eh... Co zostało? –zapytał zrezygnowany papież.
-Mamy szczęście- obie to lewe ręce. Mamy model bojowy oraz baśniowy.
-Baśniowy?
-Ręka robota, która od łokcia w dół jest karłem w stroju małego maga… -mówiąc to otwierał kolejny karton, z rysunkiem baśniowego modelu na nim. Jednak w środku nie znajdowało się to co na obrazku (ucieszony latający karzeł tworzący tęczę przy pomocy różdżki)... -Chyba ktoś zapomniał go karmić, bo zostały z niego tylko kości. Tak więc został tylko ten!
-Czym się różni od zwykłej ręki?
-Jest napisane że nie posiada dłoni, ale ma w sobie karabin, strzelbę i wyrzutnię rakiet.
-Dość brutalne… Czy nie możemy obejść się bez tego?
-Hahaha! Papież kaleka…! To już lepiej, żeby wiara całkowicie upadła...
-Masz rację… Zamontować!
Tutaj naukowiec wyjmuje z kartonu rękę, montuje ją, a
reszta się temu przygląda.
Nie trwa to zbyt długo, gdyż jest to bardzo łatwe- coś jak
wymiana wkładu w odświeżaczu powietrza.
-To wszystko? –papież z każdą kolejną chwilą niecierpliwił
się coraz bardziej.
-Jeszcze nie. Ostatnie trzy elementy.
-Jeszcze nie. Ostatnie trzy elementy.
Po tych słowach, profesor Biedronkowicz z pełną powagą
udał się do szafki nr. 01. Zabezpieczonej wieloma zamkami, w której to
znajdowała się tylko jedna rzecz- sejf. W sejfie zaś stałą szafa pancerna, w
niej metalowa skrzynia zamknięta na zamek z szyfrem, a w niej pięknie zdobione,
zabytkowe, drewniane pudełko- które to naukowiec wyciągnął na zewnątrz.
Znajdowały się w nim ostatnie elementy, wymagane do
uruchomienia Robopapieża. Takie, które nie miały części zamiennych.
-W brzuch- drzazga z krzyża Chrystusowego. –mówiąc to profesor
wkładał kolejne elementy, które były dołączone do zestawu. -W serce- gwóźdź z
krzyża Chrystusowego… A w głowę- zaawansowany technologicznie procesor
wyprodukowany, w Korei. Z krzyża Chrystusowego. Gotowe.
Pip, pip, pip- można było usłyszeć, bo włączeniu przycisku
ON.
-Żyje. –powiedział pod nosem naukowiec.
Jednak mimo że oczy robota świeciły na pomarańczowo, to
nie wykazywał on żadnych oznak robożycia...
-Czemu nic nie robi? –zapytał ksiądz.
-Bo trzeba wypowiedzieć tajne hasło... –odrzekł papież: jedyny z obecnych, który wiedział o haśle. -Habemus Papam! Sanctae Romanae Ecclesiae Cardinalem Robo Papież Pierwszy!
-Dzień dobry. Czas na spotkanie z wiernymi. –głos RPI był taki, jak chcecie. -Gdzie moje szaty?
-Na mnie. Już się przebieram...
-Bo trzeba wypowiedzieć tajne hasło... –odrzekł papież: jedyny z obecnych, który wiedział o haśle. -Habemus Papam! Sanctae Romanae Ecclesiae Cardinalem Robo Papież Pierwszy!
-Dzień dobry. Czas na spotkanie z wiernymi. –głos RPI był taki, jak chcecie. -Gdzie moje szaty?
-Na mnie. Już się przebieram...
Ksiądz Maruis, profesor Marcin, arcybiskup Andera (były
papież) oraz Robo Papież I w stroju papieża wyszli na papieski balkon- aby
spotkać się z wiernymi.
-A gdzież są moi wierni? –zapytał RPI, widząc plac św.
Piotra będący bardziej niż pusty.
-Widzisz Ojcze, jest problem… To my jesteśmy wierni.
-Wiem. Przecież nie jestem głupi.
-Nie rozumiesz… My jesteśmy wszystkimi wiernymi, jacy są na świecie! Łącznie z tobą, jest tylko pięciu chrześcijan!
-W tym jeden sparaliżowany! –dodał ks. Marius.
-Jak do tego doszło? –odparł zaciekawiony robot.
-Widzi Ojciec… Przesadziliśmy. Kościół zmieniał się z biegiem czasu- był coraz bardziej dla ludzi i Boga, a coraz mniej dla głupich zasad i pieniędzy. Jednak wierni wciąż z niego odchodzili! Nie ważne czego byśmy nie robili, to i tak nic nie dawało! Ale i tak wtedy nie było jeszcze aż tak źle... Kiedy kryzysy wiary stał się ogromnym problemem dla całego katolickiego świata, zrobiliśmy najgorszą ze złych rzeczy... Wybraliśmy nowego papieża. Papieża o rudych włosach-Mario Maria II. Postanowił on całkowicie zmienić kościół... I zrobił to. Wprowadził tak surowe zasady, że liczba wiernych z dnia na dzień spadała o połowę. To było miesiąc temu. Mario Maria II zmienił kościół, a po trzech tygodniach zrezygnował z bycia papieżem oraz katolikiem- stwierdził, że tego co wymaga wiara, nie da się wytrzymać. I miał rację. Nikt nie był w stanie tego wytrzymać… Byłem głową kościoła przez ostatnie dziesięć dni, miałem szansę zmienić wszystkie ustanowione przez rudego papieża zasady- jednak nie zrobiłem nic, poza upominaniem mieszkających tu byłych księży, aby nie zamawiani pizzy z mięsem w piątek… Zawiodłem.
-Widzisz Ojcze, jest problem… To my jesteśmy wierni.
-Wiem. Przecież nie jestem głupi.
-Nie rozumiesz… My jesteśmy wszystkimi wiernymi, jacy są na świecie! Łącznie z tobą, jest tylko pięciu chrześcijan!
-W tym jeden sparaliżowany! –dodał ks. Marius.
-Jak do tego doszło? –odparł zaciekawiony robot.
-Widzi Ojciec… Przesadziliśmy. Kościół zmieniał się z biegiem czasu- był coraz bardziej dla ludzi i Boga, a coraz mniej dla głupich zasad i pieniędzy. Jednak wierni wciąż z niego odchodzili! Nie ważne czego byśmy nie robili, to i tak nic nie dawało! Ale i tak wtedy nie było jeszcze aż tak źle... Kiedy kryzysy wiary stał się ogromnym problemem dla całego katolickiego świata, zrobiliśmy najgorszą ze złych rzeczy... Wybraliśmy nowego papieża. Papieża o rudych włosach-Mario Maria II. Postanowił on całkowicie zmienić kościół... I zrobił to. Wprowadził tak surowe zasady, że liczba wiernych z dnia na dzień spadała o połowę. To było miesiąc temu. Mario Maria II zmienił kościół, a po trzech tygodniach zrezygnował z bycia papieżem oraz katolikiem- stwierdził, że tego co wymaga wiara, nie da się wytrzymać. I miał rację. Nikt nie był w stanie tego wytrzymać… Byłem głową kościoła przez ostatnie dziesięć dni, miałem szansę zmienić wszystkie ustanowione przez rudego papieża zasady- jednak nie zrobiłem nic, poza upominaniem mieszkających tu byłych księży, aby nie zamawiani pizzy z mięsem w piątek… Zawiodłem.
-Nie. Nie zawiodłeś. Byłeś tylko papieżem człowiekiem. Jak pokazuje historia, ludzie
nie nadają się na papieży. Rudy papież był zaś papieżem, o którym mówi przepowiednia….
-Ta o rudym papieżu, który zniszczy chrześcijanizm prawie do końca? –zapytał ksiądz Marius.
-To jest taka przepowiednia!? -odparł zszokowany były papież.
-Tak.Nie wiedziałeś?
-Nie! Jak ona brzmi!?
-„W czasach złych dla kościoła, przyjdzie rudy papież- jego włosy będą rude, zęby żółte, oczy błękitne a piegi rude. Zapanuje nad kościołem w ruinie, a zostawi go w jeszcze większej ruinie.”
-Co!? I wszyscy o tym wiedzieli!?
-Tylko Ci, którzy przeczytali trzecią część Biblii.
-To czemu został wybrany!?
-Nie wiem. Ja głosowałem dla żartu- nie myślałem, że ktoś jeszcze zagłosuje na rudego.
-Przecież otrzymał 100% głosów…
-To po co na niego głosowałeś?
-Nie kłóćcie się moje dzieci! Przeszłość jest jak chmura, która przemija- przemija. Zostawmy to co za nami za nami i patrzmy w przyszłość. Dla wiary nie jest jeszcze za późno- to nie ciele, które można zabić! Wiara nie zginie, póki żyją dobrzy ludzie.
-Ta o rudym papieżu, który zniszczy chrześcijanizm prawie do końca? –zapytał ksiądz Marius.
-To jest taka przepowiednia!? -odparł zszokowany były papież.
-Tak.Nie wiedziałeś?
-Nie! Jak ona brzmi!?
-„W czasach złych dla kościoła, przyjdzie rudy papież- jego włosy będą rude, zęby żółte, oczy błękitne a piegi rude. Zapanuje nad kościołem w ruinie, a zostawi go w jeszcze większej ruinie.”
-Co!? I wszyscy o tym wiedzieli!?
-Tylko Ci, którzy przeczytali trzecią część Biblii.
-To czemu został wybrany!?
-Nie wiem. Ja głosowałem dla żartu- nie myślałem, że ktoś jeszcze zagłosuje na rudego.
-Przecież otrzymał 100% głosów…
-To po co na niego głosowałeś?
-Nie kłóćcie się moje dzieci! Przeszłość jest jak chmura, która przemija- przemija. Zostawmy to co za nami za nami i patrzmy w przyszłość. Dla wiary nie jest jeszcze za późno- to nie ciele, które można zabić! Wiara nie zginie, póki żyją dobrzy ludzie.
-Jaki masz plan, Ojcze?
-Zabierzcie mnie do telewizji…
-Zabierzcie mnie do telewizji…
Jakiś czas później, budynek telewizji.
-Buongiorno pizza macaroni Italiano! (Witam w wieczornym
wydaniu włoskich wiadomości!)
Papież dojechał papamobilem do budynku telewizji, kiedy
rozpoczynało się wieczorne wydanie włoskich wiadomości. Jako że miał na sobie
papieskie szaty, wszyscy go wszędzie przepuszczali (taka tradycja).
-To papież! Ha! Mówiłem Ci, że to jakiś robot, a nie model
roweru! Wisisz mi stówę! –ochrona nawet na chwilę go nie zatrzymała, w żadnym z
miejsc.
-Papież chciałby ogłosić coś bardzo ważnego... –zagadał po
cichu biskup do kierownika planu.
-Mario Luigi. (prosimy bardzo).
-Mario Luigi. (prosimy bardzo).
Wiadomości zostały przerwane, a w miejscu prezenterki
pojawił się nowo wybrany Ojciec Święty.
-Witam wszystkich. Jestem Robopapież pierwszy- wasz nowy
papież. Wielu z was pewnie już nawet nie pamięta, kim jest papież. Jednak nie
martwcie się dzieci! Ochronię was przed złem- nie pozwolę, aby szatan przejął
wasze dusze i abyście wszyscy skończyli w piekle! Zrobię to przy pomocy mojej
nieskończenie wielkiej miłości- robo miłości. Oraz tego wielkiego karabinu
wbudowanego w moją rękę! Jutro jest niedziela! Punkt 12, wszyscy obywatele
Rzymu mają udać się na mszę! Jeśli nie starczy miejsca w świątyniach, to
gromadźcie się przy nich!
-O nie… -mruknął pod nosem biskup.
-Po południu zrobię obchód- każdego, kogo spotkam poza kościołem, rozstrzelam! Udanego wieczoru.
-Po południu zrobię obchód- każdego, kogo spotkam poza kościołem, rozstrzelam! Udanego wieczoru.
Po tych słowach papież zszedł z wizji.
-Ojcze! Czy to aby nie przesada!? Poza tym siódme- nie
zabijaj!
-Ludzkie przykazania nie dotyczą robotów. My mamy swoje własne i są tylko
trzy: używaj wyłącznie oryginalnych części, wystrzegaj się rdzy, oraz
regularnie ładuj baterię!